Na początek spostrzeżenia Przelewy poczynione u Brathanków:
Informacja ogólna: Budapeszt, oprócz katalogu pięknych zabytków oferuje różnoraki asortyment zbytków w postaci szeroko pojętych usług seksualnych, dobrej jakości i w przystępnej cenie.
Dociekliwie pytaliśmy tubylca o cennik powyższych. Uzyskane informacje były dosyć wyczerpujące: jeden numerek tyle, z udziwnieniami tyle itp. Na koniec podsumowanie dyskusji w wykonaniu podróżnika - ekonomisty z wykształcenia:
- Kurcze, pieniądze leżą na ulicy! Nie idę do burdelu i mam 12 tysięcy forintów!!!!!
Węgierski łatwym językiem nie jest. Mając czas wolny (ok. dwóch lat) i dużo samozaparcia można zacząć się go uczyć. W innym wypadku nie należy próbować.
Pojawił się pomysł: nauczymy się pogańskiego języka ile tylko się da. No, przynajmniej nauczymy się czytać. Pierwszy trening: szyld na sklepie, jakieś połamane złożenie, kilkadziesiąt liter w jednym ciągu, zaczynamy czytać po raz n-ty nie doszedłszy do końca. A tu przewodnik mówi do zaabsorbowanej grupy:
- Odidoosz...
- Odidoosz? Co to jest?- zapytała grupa w pędzie edukacyjnym.
... Za naszymi plecami był sklep firmowy Adidasa.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą