Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Doświadczenia osoby chorej na nerwicę, czyli dlaczego tacy ludzie uzależniają sie od narkotyków i używek

65 125  
201   106  
Moja historia: zaczęło się to dawno, aczkolwiek nie było zbyt wielu objawów. Głównie strach, co wywołuje zresztą duszność, dziwne bicie serca i kłucie...

Strach przed kolejnym dniem, przed odrzuceniem, przed awanturą w domu (bo np. dostałem 3). W gimnazjum (10 lat temu) nauczyciele zaczynali się zastanawiać, czemu non stop mnie coś boli i to tak, że zwijam się z bólu, zostało to jednak zignorowane.

Potem technikum, nowi ludzie i strach, bardzo ciężko szło nawiązywanie kontaktów, za to żeby "zaimponować" rówieśnikom zaczęły się fajki, potem piwko, potem zielsko i dopalacze. Wszyscy się ze mnie śmiali i mieli mnie za idiotę, ale udało się być w centrum zainteresowań. Ze szkoły mnie wyrzucili, przed samymi maturami. Nie umiałem do niej chodzić, nie, żeby mi się nie chciało. Nie umiałem tam wytrzymać, bałem się dostać jedynkę albo że będę musiał z kimś wchodzić w jakąś interakcję. Dlaczego? Tego się nie da wytłumaczyć. Jeśli już się pojawiła dziewczyna, to się czułem wtedy jak naćpany, non stop pobudzony i zdenerwowany, co wszystkie kwitowały, że jestem niedojrzały. Latałem jak głupi, ot, jak pies, którego właściciel w końcu pogłaskał. Skoro non stop byłem odrzucany, to lgnąłem do kogokolwiek.

Po wyrzuceniu ze szkoły zaczęło się najgorsze. Ciągle zmieniona percepcja, albo widziałem bardzo wyraźnie i ostro, nawet w słabym świetle, albo wręcz odwrotnie, wszystko wydawało się ciemne. Cały czas się trząsłem, leżałem, a nogi mi latały na wszystkie strony, potem ręce, aż zacząłem się trząść cały. Rzeczywiście pojawia się uczucie, że się umiera, myślałem, że mam HIV, raka trzustki, raka płuc, raka krtani. Byłem strasznie słaby, wejście lub zejście ze schodów było dla mnie jak zdobycie wysokiej góry. Trzy miesiące leżałem w łóżku, chodziłem ewentualnie po lekarzach, oczywiście pełno skierowań i nic z tego nie wynikało. Do szpitala trafiłem 2 razy z bólem brzucha, byłem pewien, że umieram, ból niesamowity, zaparcia i wymioty. Za każdym razem na SOR-ze twierdzili, ze wszystko OK i rzeczywiście na drugi dzień czułem się lepiej, ale na kolejny znowu wszystko wracało. Jeszcze non stop wysłuchiwałem od wszystkich, ze jestem chory na robotę. Ja po prostu nie umiałem się podnieść, kolejny dzień był dla mnie abstrakcją, chciałem tylko spać, bo nie miałem po co wstawać, a najlepiej, żeby się nie obudzić. W końcu położyli mnie w szpitalu, dlaczego? Bo się posrałem krwią. Wyszło: refluks, zapalenie żołądka i guzy na jelitach.

Wróciłem ze szpitala i zacząłem chrząkać, nie umiałem bez bólu oddychać, lekarz stwierdził, że powinienem się udać do laryngologa, dostałem tylko jakiś psikacz i dowiedziałem się, że krtań jest OK. Ale nadal się dusiłem, czasami całą noc. Na wiosnę, o dziwo, przeszło, zmusiłem się do rzucenia fajek i dało mi to nieco energii. Na chwilę.

Lato, pół roku później, myślałem, że już wszystko jest OK, impreza u mnie, robota była. Wszystko niby w porządku, aczkolwiek po tygodniu jedna drobna awantura z rodziną, po której podciąłem sobie żyły. Oczywiście zgodnie z procedurą psychiatryk, ale po wywiadzie z psychiatrą stwierdzili, że mogę mieć nerwicę i zaburzenie osobowości i może jakąś lekką schizofrenię. Zalecili terapię. Jednakże wszędzie, gdzie chciałem się umówić na wizytę, stwierdzili, że psychiatrzy są na urlopie i dopiero na październik mogą mnie zapisać. Akcja natomiast działa się w lipcu. Ale w lecie jest lżej, najgorzej jest od października do marca - kwietnia. Może wyłączając święta, wtedy się trochę uspokaja, bo na to ma duży wpływ otoczenie, jeśli strach paraliżuje i osoba nie potrafi się przełamać i nawiązać z kimś kontakt - cierpi. Ale też się degeneruje. Znowu przeleżałem kilka tygodni tuż po wyjściu ze szpitala.

Teraz w szpitalu powiedzieli - astma.

Co ciekawe, i astma, i jak wyżej pisałem zapalenie żołądka i refluks to choroby psychosomatyczne, mnie się wydaje, że jestem chory i rzeczywiście jestem. Tylko że te objawy nie są takie jak astmy, tylko wydają się rakiem. Człowiek się boi właściwie wszystkiego, awantury, kolejnego dnia, choroby, śmierci, czasami chce umrzeć, bo sobie nie radzi.

Praca? Porażka, jeśli jest dobra passa, to jest OK, można nawet coś osiągnąć. Ale jeśli jest gorzej, to jest tragedia. Stach przed rozmową kwalifikacyjną, nie czy się dostanie pracę, czy też nie, ale przed samym kontaktem z innym człowiekiem. Tak samo strach przed każdym dniem pracy. Człowiek się denerwuje, po godzinie chce wyjść, a z minuty na minutę jest coraz bardziej nerwowy, ciężko z tym walczyć. Nie jest tak, że nie chce się pracować. Bycie w pracy doprowadza człowieka albo do szału, albo do depresji. Nie dlatego, że trzeba pracować, a dlatego, że nie można robić czegoś innego, najlepiej nic. W takim marazmie osoba nie chce żyć, nie ma po co. Jedyne co jeszcze powstrzymuje przed samobójstwem to lęk przed śmiercią.

Ćpanie? Teraz dlatego, żeby nie czuć rzeczywistości, żeby nie myśleć. Milion złych myśli na sekundę potrafi człowieka zmiażdżyć. Czasami jak nie było co ćpać, do butelki (srebro na górze, na dole dziura do palenia) sypałem tytoń, mimo że miałem fajki. Dlaczego więc z butelki? Bo człowiek omdlewa, daje to kopa na kilkanaście minut, że nie da się nawet o niczym myśleć, ewentualnie można powtarzać w głowie jakąś mantrę. W kółko. Jeśli nie ma ćpania, to spanie.

Środowisko to przeważnie jeszcze podsyca tekstami: "Jesteś chory na robotę", "A nie pierdol, wolisz chlać, a nie wziąć się do roboty", "Jesteś menelem".

Co do ostatniego, to jeśli są poważne objawy, to człowiek nie myśli, żeby się umyć, nie myśli o niczym, byle dzień minął i byle spać, naćpać się, czyli po prostu nie żyć. Żeby nic nie docierało.

Wiele działań to krzyk o pomoc, bo ciężko samemu się pozbierać, zamiast pomocy oczywiście ludzie dobijają, nie umieją zrozumieć, że jest coś takiego, dla nich to wymówka, że się nie chce czegoś zrobić np. Albo że się ćpa czy pije, ewentualnie jest się psycholem, którego powinno się zamknąć.

Więc jeśli ktoś się zamyka w sobie, dużo ćpa, pije i próbuje zwrócić zainteresowanie, niekoniecznie jest zwykłym pajacem, czasami to jest bardziej skomplikowane. I takiej osobie należy pomóc. Albo się przynajmniej zapytać i posłuchać, bo samo to może dać już bardzo dużo.
21

Oglądany: 65125x | Komentarzy: 106 | Okejek: 201 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało