Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Zaginięcie Joan Risch – morderstwo czy sprytna ucieczka?

35 865  
155   13  
Od zaginięcia Joan Risch minęło ponad pięćdziesiąt lat. Do dziś nie wiadomo, czy było to porwanie, morderstwo czy może chęć ucieczki Joan przed swoim życiem.

To był zwykły dzień

Joan Risch żyła ze swoim mężem i dwójką dzieci w Lincoln, w stanie Massachusetts. Przeprowadzili się tam pół roku wcześniej. Byli zamożną, mało rzucającą się w oczy rodziną - nie prowadzili ożywionego życia towarzyskiego, sąsiedzi niewiele o nich wiedzieli. Dlatego nikt się nie spodziewał tragedii, jaka miała nadejść.

Tego dnia Joan miała ręce pełne roboty. Mąż, Martin Risch, z samego rana wyjechał do Nowego Jorku na spotkanie biznesowe. Joan obudziła dzieci i podała im śniadanie. Dzień niemal jak każdy inny. Była umówiona na wizytę u dentysty, więc zostawiła swojego trzyletniego syna z sąsiadką, Barbarą Barker, a rok starszą córkę zabrała ze sobą. Godzina u dentysty kosztowała ją, w przeliczeniu na dzisiejsze, ponad trzysta dolarów. Przed powrotem do domu kobieta pojechała jeszcze po zakupy spożywcze.
Mniej więcej o godzinie jedenastej Joan odebrała syna i wróciła do domu. Przebrała się w podomkę i chwilę zanim położyła dziecko do łóżka, oddała kurierowi garnitury męża do pralni. Zwykle o tej porze syn Barbary i córka Joan bawili się na podjeździe, albo u jednej, albo drugiej kobiety. Tak było i tego dnia.
Podczas ich zabawy Joan wychodziła kilka razy, żeby poprzycinać krzewy. Jeden z sąsiadów zauważył, że kobieta, ubrana w płaszcz, chodziła bardzo szybko, a w rękach trzymała coś czerwonego.
Po dwóch godzinach dzieci były już zmęczone i rozeszły się do siebie. Chwilę później czteroletnia Lillian przyszła do sąsiadki płacząc, że na podłodze w kuchni jest rozsmarowana czerwona farba.
Jak można się spodziewać, była to krew.
Barker od razu podbiegła z dziewczynką do jej domu. Stół był przewrócony, wyrwany z kontaktu telefon znajdował się w przesuniętym na środek pomieszczenia koszu na śmieci, a na ścianie wyraźne były krwawe odciski palców. Jakby tego było mało, na blacie leżała książka telefoniczna otwarta na stronie z numerami alarmowymi. Widać także było, że ktoś w pośpiechu próbował zetrzeć krew. Jednak musiałby się naprawdę napracować, żeby ślady zniknęły, bo prowadziły aż do samochodu.

Śledztwo

Barker od razu zadzwoniła na policję, która przybyła błyskawicznie. Początkowo podejrzewano samobójstwo i zaczęto poszukiwać ciała kobiety. Gdy ta wersja wydarzeń okazała się nieprawdziwa, obdzwoniono okoliczne szpitale – wciąż nic. Powiadomiony mąż bez zwłoki ruszył w drogę powrotną.
W dziwnie postawionym pośrodku kuchni koszu na śmieci znaleziono opróżnioną butelkę po mocniejszym alkoholu, a także kilka po piwie. Mąż wyjaśnił, że butelkę opróżnił z żoną dzień przed wyjazdem, jednak piwo było dla niego nowością.


Jeszcze tego samego dnia policja otrzymała kilka zgłoszeń, według których będącą w budowie drogą szła kobieta, z opisu pasująca do Risch. Po nogach spływała jej krew. Niestety nikt nie zatrzymał się, żeby jej pomóc. A to były ostatnie doniesienia o możliwym losie Joan.
Przesłuchano wiele osób, jednak nie znaleziono podejrzanych ani jakichkolwiek informacji, które mogłyby ustalić, co się z Risch stało. Pozostały jedynie spekulacje.

„Zaginiona dziewczyna” w rzeczywistości?

Miejscowy dziennikarz, który był na tropie zaginięcia innej kobiety, przegrzebując się przez karty biblioteczne odkrył, że Joan wypożyczyła w te wakacje powieść „Into Thin Air”, opisującą historię kobiety, która zniknęła, zostawiając po sobie jedynie ślady krwi rozmazane po podłodze ręcznikami. Wzbudziło to niemałe zainteresowanie wśród ludzi i wkrótce odkryto, że w te wakacje Joan wypożyczyła ponad dwadzieścia książek o niewyjaśnionych zniknięciach i morderstwach.
Wtedy pojawiła się teoria, że Risch wszystko skrupulatnie zaplanowała. W końcu życie rodzinne pokrzyżowało jej robienie kariery w Nowym Jorku, więc niektórzy zaczęli spekulować, że chciała do tego wrócić. Tylko że sprawa jest bardziej skomplikowana. Sprawdzono, że w dniu zaginięcia Joan mogła mieć przy sobie maksymalnie dziesięć dolarów, czyli współcześnie osiemdziesiąt. Jeśli planowała ucieczkę, czy nie zostawiłaby sobie większych oszczędności?

Przeszłość Joan

Kiedy sprawa stała się głośna, zaczęto przyglądać się przeszłości Risch, szukając tam jakiejkolwiek wskazówki.
Okazało się, że kobieta była w dzieciństwie molestowana seksualnie. A kiedy miała dziewięć lat, jej rodzice mieszkający w New Jersey zginęli w pożarze, określonym jako „podejrzany”.
Została przygarnięta przez wujków, którzy podarowali jej całkiem dobre życie. Skończyła literaturę angielską i zaczęła pracę w Nowym Jorku, w wydawnictwie. Szybko awansowała z sekretarki na coraz wyższe stanowiska. W ciągu czterech lat pracy rozwijał się jej związek z Martinem Rischem, którego w 1956 roku poślubiła. Wyjechali z Nowego Jorku, a rok później mieli już pierwsze dziecko. Martin często wyjeżdżał służbowo, zostawiając żonę samą. Oczywiście Joan w Lincoln nie próżnowała – aktywnie działała na rzecz wzmocnienia pozycji kobiet, a także planowała zostać nauczycielką.



Podczas śledztwa znaleźli się ludzie twierdzący, że Risch była bardzo nastawiona na robienie kariery - życie rodzinne jej w tym przeszkodziło i nie mogła się z tym pogodzić. Doniesieniom zaprzeczyła między innymi jej koleżanka z pracy, Sabra Morton, która zapewniała, że Joan była najszczęśliwsza po przeprowadzce do Lincoln i życie rodzinne jej służyło. Morton uważała, że Risch z pewnością nie żyje, bo nigdy umyślnie nie zostawiłaby swojej rodziny.

Nietypowe ślady krwi



Trzy odciski palców znaleziono odbite we krwi. Nie można było porównać ich do Joan, więc nie wiadomo było do końca, czy należą do niej.
W kuchni leżały także nasiąknięte krwią dziecięce ogrodniczki, które były przyciśnięte do podłogi, jakby ktoś na nich przez pewien czas leżał.
Wysunięto hipotezę, że jest to efekt walki. Jednak nie było wiadomo, w którym miejscu krwawienie się rozpoczęło, ponieważ w całym domu można było znaleźć ślady – na schodach, w sypialni małżeństwa, a także przy oknie w pokoju dzieci.
Krew kończyła się przy samochodzie Joan. Tam zostały ubrudzone trzy miejsca – błotnik, maska i bagażnik. Ciężko było rozgryźć, co się dokładnie wydarzyło. Czy Joan uciekła? Szła o własnych siłach, czy może ktoś ją zabrał innym samochodem? Co dziwne, nie było odcisków stóp we krwi, jakby ktoś ją specjalnie omijał.
Risch miała grupę krwi 0, czyli taką, jaka była znaleziona w domu. Jednak nie jest to rzadki typ i niekoniecznie musiało to oznaczać, że należy do Joan. Pocieszające było odkrycie, że mimo rozproszenia śladów po całym domu, krwawienie nie było intensywne i wskazywało na ranę niezagrażającą życiu.

Ktoś był u Joan?

Godzinę po tym, kiedy Joan była widziana ostatni raz przez Barker, ze szkoły wracała Virginia Keene, mieszkająca niedaleko zaginionej. Idąc do domu zauważyła nieznany jej samochód na podjeździe Risch. Później okazało się, że samochód widziało więcej osób. Mimo to policja nie zgłębiała się w sprawę, z racji że o podawanej przez świadków godzinie już stał na podjeździe samochód policyjny i uznano, że to zwykła pomyłka. Sąsiedzi byli innego zdania, ale w końcu nie oni prowadzili śledztwo.
Mimo to podejrzenia nie znikały. Pojawiły się głosy, że Joan miała przeprowadzoną aborcję. Dwójka dzieci miała być dla niej wystarczająca i nie chciała skończyć jako kura domowa, która nie rusza się z domu.


Dowodem ma być wieszak znaleziony na dachu samochodu – w tamtych czasach była to dosyć częsta metoda aborcji. Jeśli brał w tym udział lekarz, a procedura nie poszła jak zamierzano, mógł się przestraszyć, że jego praktyki wyjdą na jaw. Stąd wyrwany telefon i ślady szamotaniny.
Ponieważ jej znajomi mieli całkowicie odmienne zdania na temat Joan, ciężko było ocenić, czy miała powód, żeby usunąć ciążę lub uciec.
Dlatego brano także pod uwagę poronienie – będąca w szoku kobieta ruszyła przed siebie i zginęła na jeszcze budowanej drodze.
Joan mogła także zostać porwana, ale nie ma żadnych poszlak, które mogłyby na to wskazywać. Później pojawiły się podejrzenia, że zamieszani są w to znajomi męża Barbary Barker, którzy porwali kobietę i ją zamordowali. Jednak nikt nie potrafił ustalić motywu.

Nierozwiązana zagadka

Przez lata każde znalezione w okolicy ciało nasuwało na myśl Joan. Mimo to żadne z nich do niej nie należało.
Martin Risch do końca swych dni miał nadzieję, że Joan żyje i to nagła amnezja spowodowała, że nie wie, jak wrócić do domu - dlatego nigdy ponownie się nie ożenił.
Niektórzy uważali, że Joan Risch umarła niedługo po zaginięciu, a jej ciało zostało przypadkiem zakopane przy budowie drogi, po której miała iść. Inni uparcie twierdzili, że przeniosła się gdzieś daleko, gdzie jest wolna od życia rodzinnego.
Sprawa wciąż pozostaje otwarta.
3

Oglądany: 35865x | Komentarzy: 13 | Okejek: 155 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało