Użytkowniczka anarchetypal z serwisu Tumblr zmaga się z depresją. Na swoim blogu podzieliła się nietypową terapią, jaką zastosował jej terapeuta Paul. Początkowo była oburzona, ale z zaskoczeniem stwierdziła, że pomysł jest skuteczny.
Zobaczyłam ten wpis o terapeucie i przypomniał mi on mojego starego terapeutę Paula, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych ludzi na świecie, który nawet przez sekundę nie miał zamiaru znosić moich dołów.
Kiedyś latem 2016 poszłam do Paula na wizytę i zaczynam jak zwykle od gadania jak najgorzej o sobie i obrzucania się gównem, a Paul gapi się na mnie. W pewnym momencie mi przerywa i mówi, że ma nowe narzędzie, które ma pomóc pacjentom rozpoznać kiedy wypowiadają się negatywnie, i podchodzi do biurka.
Pomyślałam sobie "spoko, dawaj ten słodki artykulik, koleś", bo lubię czytać i zawsze kiedy Paul wyskakuje z pomysłem nowego ''narzędzia'', okazuje się to być jakąś książką lub artykułem czy czymś takim.
Paul otwiera szufladę, wyjmuje coś, odwraca się. A ja się gapię. - Paul, czy to pistolet na strzałki? Nerf? - pytam. - Tak - odparł. - Masz zamiar strzelać do mnie strzałkami? To ma być profesjonalne?
On wesoło informuje mnie, że to nie moja sprawa i siada z powrotem. Następnie daje dłonią znak jak "kontynuuj, co mówiłaś?".
Zerkam na niego podejrzliwie i kontynuuję jak to mam za dużo lęków, żeby wyjść z domu i zająć się swoimi sprawami, jak niezrozumiałym cudem było dla mnie w ogóle dostanie się do niego, jak zapomniałam zrobić zakupów przez ostatni tydzień i jaka jestem głupia, takie bzdury, idiotka, jak mogłam...
Piankowa strzałka trafia mnie w nogę.
- Hej! - krzyknęłam, bo mój terapeuta właśnie do mnie strzelił. Paul mrugnął do mnie spokojnie i uniósł brew. Znowu na niego zerknęłam.
- To nie jest głupia sprawa - zaczęłam powoli - nie jestem głupia, ale to mnie wkurza i nie chcę, żeby to było moim problemem.
OK, żadnej strzałki, fajnie.
Przez pozostałą część godziny mija z trafieniami strzałkami od czasu do czasu, po czym następują wyzwiska, potem koryguję swoją wypowiedź i nie zgadniecie, na koniec sesji zaczynam się lubić troszeczkę bardziej. Co jest trochę wkurzające, bo Paul to widzi i jest z tego powodu strasznie napuszony.
Wychodzę z jego gabinetu i mijam się z kobietą, która ma spotkanie po mnie, i słyszę za plecami pytanie o przedmioty rozrzucone po podłodze. Paul bardzo poważnie odparł "instrumenty do terapii poznawczo-behawioralnej".
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą