Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Ciężka dola emigranta sknerusa w UK

51 149  
10   46  
Kliknij i zobacz więcej!Wiadomo, że jeśli się jedzie za granicę za chlebem, z zamiarem powrotu, to każdy stara się przywieźć jak najwięcej. No ale są pewne granice zdrowego rozsądku... Oto opowieści Polaków o największych zgredach i sknerusach napotkanych na emigracji wśród rodaków. Jeśli wybierasz się na jakiś czas za granicę i chcesz przywieźć jak najwięcej kasy to poniżej masz idealny poradnik! I to za darmo!

Mój kolega niejaki David woli chodzić do pracy na nogach godzinę w jedną stronę zamiast jeździć samochodem za 2,5 funta tygodniowo!

* * * * *

Inny zaś wybierając się do Polski z zamiarem bezpowrotnym zabrał ze sobą wszystkie sztućce, garnki, szklanki i inne niepotrzebne rzeczy. Jakież było jego zdziwienie na lotnisku po zważeniu jego bagażu. Biedaczyna zapomniał o czymś takim jak nadbagaż. Możecie sobie wyobrazić, że 15 kg nadbagażu kosztowało go chyba 3 x więcej niż zapłacił za te wszystkie rzeczy w sklepie.

* * * * *

Mojemu ex-chłopakowi zupełnie niechcący, przez przypadek wyrzuciłam ostatnią parę skarpetek. Ten sknerus przez dwa tygodnie chodził bez... a była zima ... :d

* * * * *

Miałam nieprzyjemność mieszkać z gościem, który był na tyle sknerowaty, że:
- mięso jadał jedynie wtedy, gdy dostał je za darmo stojąc pod lokalnymi butcherami tuż przed zamknięciem w formie resztek, odkrawków, kości itp. (mówił, że dla psa...)
- zakupy (żywność) robił za 5 funtów na tydzień, chodził do ASDY około ósmej i czekał aż gościu z metkownicą przeceni po raz trzeci uprzednio już przecenione produkty
- mieszkał rok wspólnie z nami i gdy popsuł się prysznic i trzeba było się złożyć po 2 funty na taki plastikowy zastępczy, powiedział, że to dla niego za dużo i że on nie musi używać prysznica, może brać kąpiel...
- dostał/znalazł gdzieś 4 duże opakowania tabletek do zmywarki i stwierdził, że zabierze do PL i jak kiedyś się dorobi zmywarki to się przyda, poczym po jakimś czasie przyczailiśmy, że gostek używa tych tabletek robiąc pranie (to tabletka i to tabletka...)
- chodził wieczorami pod charity shops i na chama wygrzebywał i przebierał, a co mu pasowało brał, czasem spodnie były o cztery numery za duże ale twierdził, że lubi luźne i opinał się paskiem... najlepszy numer był wtedy gdy nie zdając sobie sprawy co to oznacza ubrał do pracy koszulkę z napisem "BLACK MAN WILL FIGHT-DO NOT DISTURB" to był gostek... ale śmiesznie było za to.

* * * * *

Mam koleżankę, z którą mieszkałam tu ok. 8/7 lat temu. Jak szłyśmy do sklepu to nie chciała brać koszyka bo "ja nie jestem głodna" ale podczas zakupów mi tam zawsze coś nawrzucała, jak gotowałam czy brałam coś w fast foodach to ona nigdy nic nie chciała ale jak ja już miałam żarcie na talerzu to wtedy zaczynała "próbować"...

Mówiła mi jak w zeszłym roku była w Irlandii i aby zaoszczędzić na mieszkaniu to zakumplowała się z dziewczynami, które wynajmowały flata i zaczęła z nimi pić i palić do białego rana i one się nad nią litowały i mówiły, że może u nich zostać na noc zamiast wracać do domu aż w końcu na tyle się zakumplowała, że powiedziała, że skoro i tak tyle u nich siedzi to może by zamieszkała u nich w... piwnicy... Dodam, że była zima i piwnica nieogrzewana tylko ze światłem, a te dziewczyny "upatrzyła" sobie wcześniej na imprezie - Irlandki.
 
Do mnie do niedawna też przychodziła "na kompa" aż do czasu jak w twarz mi powiedziała, że siedzieć u mnie bardziej jej się opłaca niż jakby była sama w domu, bo: wyda tylko 1,50 funta na bus w jedną stronę, siedzi na kompie ile wlezie - nawet do 8 godz., nic nie płaci, ja gotuję więc i ona zje obiad, a czasem jak zostało, to i zabrała chłopakowi, no a do domu to ją chłopak zabierze.

Jej chłopak kiedyś przyjechał po nią wcześniej z pracy, a było za 10 szósta i trzeba było płacić ok. 40 pensów za parking przed moim mieszkaniem, a moja znajoma nie skończyła jeszcze wszystkiego na kompie. On zamiast wejść do mnie i na nią poczekać to wolał czekać w samochodzie te 40 min., wypić tam herbatę i zjeść kanapkę - wszystko z mojej lodówki, a o 6.30 jak się kończy opłata za parking przyszedł do domu napić się kawy!!!

Ahhh nie spotykam ich już tak często jak kiedyś - i dobrze!

* * * * *

Pewnego dnia David postanowił lecieć do Polski samolotem i jak każdy zgred, wiadomo że pakuje do walizki na maxa tak żeby nie przekroczyć limitu. Więc się mnie pyta gdzie może sprawdzić wagę walizki przed wyjazdem. Ja mu mówię, że może to zrobić na lotnisku bezpośrednio przed odlotem, a jak będzie miał za dużo rzeczy to je odda koledze, który go zawozi na lotnisko. Oczywiście pomysł upadł, bo David nie ma zaufania do ludzi i na pewno kolega ukradnie mu jego nadbagaż. Więc mówię mu - idź do argosu za 1,99 jest waga do ważenia walizek i problem z głowy, a on mi na to, że nie będzie takiej kasy na wagę wydawał i na tych złodziei w argosie pracował i wpadł na własny pomysł: chodził cały dzień po sąsiadach i chciał wagę od kogoś pożyczyć. Słabo mu jednak szło albo się nie mógł dogadać, bo wagi nie dostał. Więc geniusz wymyślił, że: przyniesie walizkę do pracy (godzina drogi w jedną stronę) zostawi ją w szatni, wejdzie na halę produkcyjną i stamtąd wyniesie cztery wagi (Dlaczego aż cztery? Bo każda waży do 5 kg na maxa) przyniesie do szatni i zważy walizkę na 4 wagach jednocześnie... Ale trzeba mieć sprany garnek żeby wpaść na taki pomysł

P.S. Nie zrealizował jednak swoich zamiarów, bo znalazł się ktoś kto go zawiózł na lotnisko za darmo 2 dni przed odlotem i zgred zważył walizkę, a szkoda bo pofatygowałbym się do szatni z aparatem parę fotek zrobić...

* * * * *

Mój znajomy pracuje w KFC, a dokładniej sprząta tam i jest tak oszczędny, że nie pozwala aby pozostawiona żywność się marnowała. Przynosi do domu resztki hamburgerów, kurczaków itp. To jest obrzydliwe!!! Bo on czasem je rzeczy, które ktoś napoczął i nie dokończył, a jeszcze jakby tego było mało to zlewa pepsi i inne napoje w jedną butelkę i do domu przynosi!!! Ostatnio nawet zaprosił znajomych i pili wódkę i oczywiście on jako gospodarz postawił zapojkę i zagrychę i zgadnijcie skąd to wziął!!!!

* * * * *

Mamy dobrych znajomych, którzy wynajmując mieszkanie podnajmują jeden pokój dwóm Polakom. Najlepszy numer jest taki, że oni śpią w jednym łóżku, bo jeden pracuje w ciągu dnia, a drugi na noc. Maaaaaaaatooły!

* * * * *

Innego razu dając ogłoszenie dot. wynajmę pokój jedynkę w domu z ogrodem, dodzwonił się koleżka, który usilnie namawiał mnie abym mu wynajęła placyk na rozbicie namiotu na ogrodzie za £20 na tydzień, twierdził, że on to się może myć u kumpli byle tylko miał szyfr do bocznej bramy na ogród i wszystko będzie ok... wow!!!

* * * * *

Mieszkałam z kolesiem, nie Polakiem, który, na początku, potem się bardziej wyluzował:
- wykręcił 2 żarówki z kinkietu by mniej płacić za prąd
- nie prał ubrań za często chyba ten sam powód
- kiedyś oddałam mu za coś kasę (rachunki ale nie pamiętam dokładnie) to mi oddał 1 funta, 
bo powiedział, że chce inną monetę bo ta, którą mu dałam jest za stara i nikt mu jej nie przyjmie (oczywiście jak poszłam potem do sklepu, to moneta była ok)
- gdy miał dzień wolny to nie nosił skarpetek
- jak się zepsuła pralka to nie chciał nowej nawet za darmo, bo trzeba było płacić za transport (7 mies. prania w rękach)
- jak przyszedł jakiś rachunek (np. półroczny za wodę, wcale nie duży) to zamknął się na cały dzień w pokoju
- jak w pracy przełożony kazał mu coś napisać to poszedł do biura po długopis, bo on ze 
swoich nie będzie wydawał na takie rzeczy

No ale gościu się trochę zmienił, może kiedyś będzie normalny...

* * * * *

Mieszkałem kiedyś z gościem, co nigdy nic nie jadł, bo jemu wystarczają tylko wina. Kiedyś wieczorkiem zrobiliśmy kotlety i zostawiliśmy nieusmażone, bo to mieliśmy zrobić na drugi dzionek bezpośrednio przed obiadkiem. Nie uwierzycie, ale gostek pod osłoną nocy wpieprzył je na surowo :))) a oczywiście rankiem mówił, że nic o tym nie wie, choć garnki tłukły się w nocy w kuchni.

* * * * *

David ostatnio zrezygnował z karty Maestro w banku i oddał kartę, bo pobierali mu opłatę za konto 5 funtów miesięcznie, a teraz ma znowu basic account i nie płaci nic ale najbliższy bankomat ma 30 min. na piechotę od domu!!!

* * * * *

Mój kumpel wpadł na pomysł aby wysyłać fajki w kopertach... i pewnego dnia dostał liścik z urzędu podatkowego, że ma zapłacić podatek w wysokości 136 funtów, hehe debil...

* * * * *

Jeden gość wrócił z urlopu z kraju z pełną reklamówką różnego rodzaju witamin, preparatów itp - po co? Aby nie musiał kupować warzyw i owoców...

* * * * *

Jak David ostatnio dowiedział się o tym, że można dzwonić do Polski za 1 pensa za minutę to zapytał czy nie ma czegoś tańszego...

* * * * *

Chciał sobie kupić adidasy od samego przyjazdu i gryzł się z tą myślą jakieś 2 miesiące aż kupił w końcu za jakieś 50 funtów i nie dość, że chwalił się nimi 2 tyg. wszystkim to jak później zobaczył, że są takie same przecenione o 20%, to myślałem, że gaz odkręci i łeb do piekarnika wsadzi z rozpaczy.

* * * * *

Jak tu kiedyś przyjechałem, to miałem spisane roty wszystkich znajomych, co pracowali po knajpach. Starałem się skoordynować "przypadkowe" wizyty w okolicy z ich zmianą żeby załapać się na darmowy obiad z całkiem smacznych resztek z kuchni. Kolesie zresztą i tak chodzili "szopping" z torbami do takiej dużej lodówki na zapleczu kuchni. Head szef miał nawet listę zakupów od żony, żeby ukraść wszystkie elementy potrzebne w domu do skonstruowania posiłku. W każdej kuchni, jak się przygotowuje piersi z kurczaka, które potem będą grillowane, to kroi się je w tzw. motylka i potem marynuje. Tam zawsze zostaje taki mały ścinek fileta, który wrzucany jest do plastikowego pojemnika z marynatą w "celach osobistych". Z resztek ściętych z dziesięciu piersi kurczaka można już potem zrobić curry dla czterech osób. W miedzynarodowym hostelu dla backpackerów mieliśmy forum wymiany produktów żywnościowych przyniesionych z pracy. Jeden koleś z Argentyny zawsze przynosił dwulitrowy słoik oliwek. Włosi zawsze nakradli sera, dużych talerzy do pizzy, a kupowali makarony. Ja przynosiłem ścinki kurczaka i widelce. Brazylijczycy kradli z restauracji wina. Najlepsza opcją dla pomywaczy i kelnerów było przystąpienie do anarchistycznej kooperatywy kulinarnej. Jak się wszystko zrzuciło do kupy to można było robić całe brytfanny lasagne i  zapiekanek. Nadmiar wymieniany był z bezrobotnymi Australijczykami poddającymi się  eksperymentom medycznym na haszysz i sensi.


c.d. być może n.


A swoimi opowieściami na forum strony https://londynek.net/ podzielili się m.in.: 69, her maj,  ÐIGIØN ™, olee, Violetta, Tomasz, S, marta, tom, glupie pytanie glupia odpowiedz, Marek

A może też znasz jakieś sposoby ekstremalnej oszczędności na emigracji?

Wpisz w komentarzach!

1

Oglądany: 51149x | Komentarzy: 46 | Okejek: 10 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało