Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
ZBIORNIK
Jedynym poważniejszym obrażeniem odniesionym w czasie dzieciństwa była utrata przygniecionego paznokcia, lecz mój młodszy brat nie miał aż tyle szczęścia. Miałem wtedy jakieś 11 lat (on - 9) i poszliśmy się bawić wokół bloku. Nieodłącznym elementem krajobrazu był wtedy ogromny (7 czy 8 metrów wysokości) zbiornik na beton i inne głupoty, którego od czasu zbudowania osiedla ani robotnicy ani jaśnie administracja nie raczyła rozebrać. To miejsce wybraliśmy sobie na zabawę razem z jednym kolegą. Coś tam robiliśmy z dźwignią, która dawniej powodowała upuszczenie nieco betonu, lecz mi się to szybko znudziło i wróciłem na podwórko. Jeszcze na dobre się tam nie zaaklimatyzowałem, gdy usłyszałem RYK brata pędzącego do domu z prędkością światła. Podążam jego śladem. Na chodniku - krew. Na klatce schodowej - krew. Przy wejściu śmignęli mi tylko rodzice z bratem, gnający czym prędzej do samochodu (na wykładzinie krew).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą