Jak byłem w Kopenhadze na wakacjach rok temu, zrobiłem sobie oblot wszystkich miejsc zwiazanych ze sprzetem i softem (skrzywienie zawodowe :-). Zajrzałem też do paru kafejek internetowo - multiplayerowych :-), a w jednej zabawiłem nawet kilka godzin. W pewnym momencie wchodzi jakaś babcia z tobołkiem zakupów, na oko 70 lat, myślę sobie - pewnie do pralni obok, niedowidzi babunia, tylko patrzeć, jak podejdzie do ktoregoś monitora i będzie probowała do niego pranie włożyć :-)
Babcia owszem, podeszla, najpierw do kantorka, zapłaciła za godzinkę, siadła obok mnie, okularki na nos, Quake na necie i heja!
Ludzie, jak ona wymiatała! Najpiękniejsze rocket jumpy, jakie widziałem, były w jej wykonaniu...
Z życia Bartosza K. cz. IV
Akcje IV roku historii Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Koleś miał żonę (teraz mogę mówić „miał”, bo już są po rozwodzie), która go strasznie krótko trzymała i w ogóle miała zrytą osobowość. Razu pewnego siedzimy w knajpie i sączymy pianę, a koleś wyciągnął telefon i dzwoni do żonki, aby mu przepustkę przedłużyła ;-)
Po jakimś czasie wychodzimy z knajpki (czas na zajęcia wrócić hyhy). Ja otwieram pochód, reszta kompanii prowadzi się nawzajem za mną. Dochodzę do przejścia dla pieszych, a po przeciwnej stronie stoi jakiś osobnik płci żeńskiej/nieokreślonej. Już miałem gębę otworzyć i powiedzieć: „Jak chcesz kotku przejść na drugą stronę naciśnij guzik” (zielone dla pieszych na przycisk było!). Ale dla spojrzałem kontrolnie za siebie, a tam koleś wyprostowany na sztywnych nogach przechodzi na szagę przez jezdnie. „Co jest?” Przeleciało mi przez głowę! Okazał się, że to żonka kolesia. Koleś raport składał, a ja wraz z reszta załogi ostrożnie omijałem parkę. Nagle wrzask:
- Chłopaki! Chodźcie poznacie moja żonę!!!!
UPS! Pomyślałem! Wtopa!
Powoli zbliżamy się do kolegi. Krótka prezentacja Bartek, Grzegorz, Grzegorz,Sabina i nagle:
- JAK ON DO 20 NIE BĘDZIE W DOMU! TO TY, TY I TY WE CZTERECH MACIE PRZEJEB*.*E! – Darł się babsztyl.
Na to koleś (narypany): Ale nas jest trzech...
- JA JESZCZE K*.*A UMIEM LICZYĆ!
Boże spraw, aby mniej takich kobiet było! ;-)))
Pracownik fabryki frytek popadl w dziwną obsesję.
- Mam nieprzepartą ochotę włożyć penisa w obieraczkę ziemniaków - zwierza się żonie.
- Absolutnie nie rób tego! - krzyczy kobieta.
Po kilku dniach facet wraca do domu blady:
- To było silniejsze ode mnie, zrobiłem to.
- Włożyłeś penisa w obieraczkę ziemniaków? I co?
- Zwolnili mnie z pracy.
- A co z obieraczką?
- Ją też zwolnili.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą