jak ty nic nie rozumiesz...
opowiesc lokaja panicza musiala nawiazywac do jego jestestwa w jakis sposob i musiala ta postac uzywac jego jezyka, jak to lokaj przesiakniety manierami panicza, ktoremu sluzyl.
jesli sie komus nie podobala, trudno, ale empatycznie (nomen omen) musiala byc klarowna, by chociaz mogla niesc znamiona prawdziwej opowiesci...
co do tynfa, nie podszywam sie, jedynie uzylem zblizonego (acz pomieszanego) tytulu watku, by kierunek nadac podobny, zartobliwie pochylajacy sie nad czyms na tym forum znanym - moze i nie wyszlo, ale jednak nie staralem sie podrabiac tynfa. napisalem wlasny cytat, z prawdziwej ksiazki i nawet podalem autora tejze...
nie zauwazyles, nie doczytales, nie wyciagnales wnioskow z moich odpowiedzi. szkoda.
a taki byles piekny, hamerykanski...
bez urazy...
zaraz wyjdzie na to, ze teraz podrabiam madzialene...
PS.
nie staram sie byc fajny. jestem fajny, tylko moze nie umiem tego pokazac tu i teraz. coz, bywa. nie jestem zupa pomidorowa, nie kazdy musi mnie lubic. chociaz jakbym mial byc jakas zupa, to wolalbym byc grzybowa
BTW, z tej samej ksiazki, ktora wlasnie czytam, kilka stron dalej:
"Nie mam zamiaru tłumaczyć ci się przez całe życie - oznajmiła. - Każdy człowiek ma przywilej, żeby odczuwać coś czasami albo robić i nie analizować tego. A jak myślisz, o co mi chodzi? Przecież to ty jesteś geniuszem i ekspertem ludzkiej natury'"
tak jakos mi sie nasunelo, jako doskonala odpowiedz