Przebadane, martwe i na talerzu? Nie wiem czemu miałbym to traktować inaczej, niż prosiaka.
Dzisiaj w trasie - audycja w trójce. Godzina rozkmin, czy przeszczepy nerek u psów są moralnie słuszne. Teksty typu "potrzebny jest dawca, a nie możemy zapytać psiaka ze schroniska, czy chce być dawcą nerki". No tak. Codziennie wszędzie usypiają pełno psów, ktoś chce zapłacić za nerkę, ale to "nie jest moralnie poprawne".
Ci sami ludzie gadający o moralności codziennie karmią swoje milusie mysiepysie karmą ze zmielonych kurczaków
i zadnią cielęcinką ofkors. W międzyczasie jeszcze nawiedzeńcy z tekstami "powinien być do konstytucji wpisany zakaz przeprowadzania badań na zwierzętach". Ewentualnie "to wbrew naturze, żeby robić psom przeszczepy, a nawet budować dla nich wózki - jeżeli nie mają nóg". K**** dżizas ja pierdolę. Samo udomowienie jest już "wbrew naturze". W międzyczasie też weterynarze "przeszczepy to za daleko idąca pomoc" i inni "niech te pieniomdze dadzom ludziom!". A ja tak jadę i myślę "uja bym ci dał, zajadły dziadu".
No zatem ten, tam. Tak, zjadłbym jakby mnie to zaserwowano i nie pochodziło z zarobalonej, indonezyjskiej knajpy. To mówiłem ja. Mam w domu obecnie 3 psy. Jeden codziennie musi brać leki, żeby żyć. Drugi jest po 5 operacjach. Wpieprzam schabowe.