Kto mięczak, to mięczak - ja się nie zaliczam
No dobra, a wracając do ciasta - poszedłem do źródła i dopytałem.
Źródło odrzekło: ciasto z serii co się rzuci - ile się rzuci
Wymusiłem jednak cokolwiek.
Konsystencja ma być lejąca się, ale aby doprecyzować:
- Ucieramy 3 żółtka ze szklanką cukru (możesz dodać więcej tej białej śmierci jak lubisz słodsze, ale karmel będzie w pytę słodki, więc bez przesady
)
- Rzucasz jakieś 2 szklanki mąki
- Łyżeczka proszku do pieczenia (pi razy drzwi)
- Ok. 1/3 szklanki oleju (kto by się pierniczył z masłem)
- Jakieś 1/3 szklanki mleka (albo jogurt naturalny, albo śmietana, co kto ma, ewentualnie wody jak nic nie ma
)
- Do tej pory naparzamy wszytko mikserem / meksykańcem / mudżinem (czy kogo tam masz w danej chwili na podorędziu
),
i tutaj ciasto ma być lejące się, więc dodaj mąki, wody, mleka czy cokolwiek, aby uzyskać pożądany efekt (który jest lejąco się względny i zależy np. od ilości wypitego browara
)
- Z 3 białek ubijasz pianę sztywną jak Pal Azji
- I miąchasz delikatnie* białko z resztą tego lejącego się ciasta (tylko z wyczuciem kuffa! To piana z białek jest! A nie jakaś surówka w Hucie Katowice!)
- I się piecze (może być jakieś C185, jakąś godzinę, ale trzeba sprawdzać badylem z szaszłyka czy suchy)
- Ilość wychodzi na niewielką tortownicę i ciasto jest niewysokie (przecież tam karmel będzie jeszcze, nie?)
- Po upieczeniu polewasz karmelem (pucha skondensowanego mleka gotowana jakieś 2,5 godziny (źródło mówi, że nawet 3))
- Posypujemy orzechami, migdałami, czy co tam masz i ciacho gotowe.
Jest to najsmaczniejsze bydlątko jakie do tej pory jadłem
A zasłodzić się można na tydzień po jednym kawałku
edit:
Miąchanie delikatne - znaczy się z wyczuciem, już nie mikserem, a łychą. I delikatnie jak początkowa faza gry wstępnej