Ojajebie, zdrzemnęłam się chwilę z najmłodszą i chyba na dziś już starczy snów. Najpierw coś, że z najstarszą byłam w szpitalu i upuściłam telefon. Ekranik roztrzaskał się w drobny mak. Potem byłam w ośrodku rehabilitacyjnym Mai (który w ogóle nie wyglądał jak nasz ośrodek, ale to na pewno był on. Macie tak czasem, że coś Wam się śni, wygląda inaczej, ale Wy wiecie, że to właśnie to?) i ktoś mi samochód pod ośrodkiem pomalował sprayem. I jeszcze się z rehabilitantką dogadać nie mogłam:
- Przyjdźcie jutro - w piątek na 9:30.
- Ale piątek jest dzisiaj.
- No to mówię, przyjdźcie jutro.
- Jutro jest sobota.
- No to przecież mówię, przyjdźcie jutro - w piątek.
Kurtyna.