Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Dmuchane czołgi i zabójcze komórki: 8 bojowych wynalazków

115 126  
691   24  
Kto powiedział, że producenci broni nie mają prawa do wykazania się odrobiną kreatywności? Mimo że militaria to zabawki raczej dla dorosłych dzieci, to miło czasem popatrzeć na ciekawe pomysły twórców maszyn do zabijania.

#1. Bomba Gejowa


Oto bomba chemiczna, która z założenia nie miała chyba „czynić bliźniemu tego, co tobie niemiłe". O ile sama broń nigdy nie weszła do użytku (w każdym razie nie ma na to dowodów), to sam pomysł wydaje się być dość ciekawy. Plan zakładał stworzenie substancji z dużym stężeniem żeńskich feromonów. Potraktowani takim gazem żołnierze mieli rzucić karabiny i wpaść w sidła wzajemnej namiętności. Nie jesteśmy do końca pewni "humanitarności" tej broni...

Inne źródła mówiły też takich tajnych projektach jak: zesłanie na wrogich żołdaków zastępu pszczół skuszonych rozpylonym wcześniej zapachowym wabikiem oraz o chemicznej broni powodującej u przeciwnika wydzielanie się brzydkiego zapachu z paszczy...

#2. Sprytny długopis

Długopis potrafi być bardziej zabójczy niż niejedna broń, powiadają.
Firma odpowiedzialna za popularną broń automatyczną UZI, całkiem niedawno zaprezentowała długopis TacPen. Wykonany jest z niezwykle wytrzymałego stopu aluminium. Każdy z tych piśmienniczych produktów zaopatrzono w szpikulec, który może służyć do wstrzyknięcia wrogowi zabójczej substancji lub pobrania materiału DNA.

 

#3. Zabójczy wachlarz

Śmiercionośny gadżet stosowany przez japońskich samurajów. Z racji swego niewinnego wyglądu, przedmiot ten można było wnieść do miejsc, w których nie wolno było posiadać broni.
Metalowy wachlarz służył nie tylko jako tarcza przeciw strzałom. Sprawdzał się też jako broń rzucana oraz... jako ręczne „płetwy”, przydatne podczas organizowania sobie ucieczki drogą wodną.

#4. Pistolet komórkowy

Włoska policja podczas akcji przeciwko mafijnym organizacjom zarekwirowała kilka oryginalnych gadżetów. Między innymi – tę oto komórkę.
Wprawdzie nie da się przeprowadzić przez nią żadnej rozmowy, ale za to można wykorzystać to urządzenie do wpakowania w przeciwnika czterech kul. Tyle bowiem mieści się ich w magazynku tego podręcznego pistolecika.

#5. Kto? Ja? - czyli bomba odorowa

Nad tajnym, amerykańskim projektem kryjącym się pod nazwą „Kto?Ja?” pracowano w czasie II Wojny Światowej. Mimo że była to swego rodzaju broń chemiczna, to nie miała być ona przeznaczona do masowego rażenia wroga. Substancja o wyjątkowo przykrym zapachu ukryta była w kieszonkowym atomizerze. Zapach przypominał „górę obrzydliwych śmieci pozostawioną na długi czas na rogu ulicy, w okresie najbardziej upalnego lata”
Potraktować nią należało oficera sił niemieckich w celu upokorzenia go i zmniejszenia jego autorytetu wśród podległych mu żołnierzy. W ten sposób można by zdemoralizować całą armię.
Po testach jednogłośnie stwierdzono, że projekt „Kto?Ja?” okazał się absolutnym niewypałem.

#6. Jednoosobowy czołg

W 1933 roku pewien nowojorski wynalazca zaprezentował projekt jednoosobowej maszyny wojennej, która miała już wkrótce siać zniszczenie na bitewnych polach. Najwyraźniej miniaturowy czołg nie sprawdzał się w praktyce, bo pomysł ten nie został wykorzystany podczas działań wojennych.

Nam za to przypomniał się pewien odcinek „South Parku”...

#7. Kasteto-rewolwer

Połączenie rewolweru ze standardowym kastetem oraz niewielkim nożem to wcale nie wymysł współczesnych fascynatów dziwacznych akcesoriów militarnych, ale najprawdziwsza, wielofunkcyjna „zabawka” z 1869 roku. Trzeba przyznać, że gadżety z czasów wiktoriańskich mają w sobie "to coś".

#8. Dmuchane czołgi i Jednostka Specjalna nr 23

Wspaniały przykład „wojny psychologicznej”. Aby obniżyć morale niemieckich żołdaków lub zmylić zwiad lotniczy, alianci niejednokrotnie uciekali się do sprytnego podstępu. Nadmuchiwane balony miały kształt autentycznych, wojennych maszyn i (z dużej odległości) robiły piorunujące wrażenie na przeciwniku.
Gorzej gdy zaczynał wiać porywisty wiatr, który potrafił zdmuchnąć taki zwalisty czołg....Ale i z tym problemem Amerykanie też sobie jakoś, na pewno, radzili...

Najbardziej znaną historią wykorzystania nadmuchiwanych atrap, jest ta dotycząca Jednostki Specjalnej nr 23, która rozpoczęła swą "cyrkową" misję w dwa tygodnie po lądowaniu w Normandii. Wśród zwerbowanych do tego oddziału 1100 żołnierzy były osoby związane ze szkołami artystycznymi i agencjami reklamowymi. 
Zadaniem Jednostki nr 23 było podszywanie się pod inne amerykańskie oddziały, aby zdezorientować przeciwnika. W tym celu wykorzystywano sztuczne maszyny wojenne (oraz żołnierskie manekiny w pełnym rynsztunku), ale także i ciężarówki z całkiem niezłym sprzętem audio, mające za zadanie symulowanie dźwięku przemarszu wielkiej armii. Pomysłowość członków tego oddziału była doprawdy zadziwiająca - w niektórych wypadkach tworzono fałszywe, puszczane w eter, audycje radiowe oraz najprawdziwsze, niemalże teatralne, bitewne inscenizacje  (wykonano ponad 20 takich "przedstawień")... Istnienie tego oddziału było tajemnicą aż do 1996 roku.



Zainteresowanych tematem zapraszamy do obejrzenia filmu dokumentalnego "Ghost Army" lub wizytę na tej stronie.

Podziękowania dla bojownika LukaszW90


Flaczejące po spotkaniu z kulą maszyny są w dalszym ciągu często wykorzystywane przez wojska z różnych stron świata. Oto "podmuch" świeżości w armii rosyjskiej:



Źródła: 1,2,3,4,5,6


Oglądany: 115126x | Komentarzy: 24 | Okejek: 691 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało