Lodowce po włoskiej stronie Alp stopniowo się cofają, odsłaniając prawie zapomnianą historię. Prawie sto lat temu przechodziła tutaj linia frontu I WŚ, na której walczyli Włosi i Austriacy. W Peio, małej miejscowości na północy Włoch, znajduje się muzeum pierwszej wojny światowej i cmentarz, na którym spoczywają szczątki żołnierzy. Od niedawna znowu wznowiono tam pochówki ofiar tamtej wojny. W jednym z nich, w 2012 roku, brało udział ponad 500 osób. Włoscy żołnierze w lodowych okopach. Na pierwszym planie kapitan Berni.
Kiedyś Peio było najwyżej położoną wioską w imperium austro-węgierskim. W 1914 roku prowincje Trentino (w której leży Peio) i Południowy Tyrol należały do Habsburgów. W 1915 roku Włosi postanowili przyłączyć je do swojego terytorium i przystąpili do wojny po stronie aliantów. Dla Austro-Węgier oznaczało to potrzebę otwarcia trzeciego frontu walk, leżącego blisko 2 000 m n.p.m.
W tamtych czasach Włosi dysponowali już wyspecjalizowanymi jednostkami górskimi, Alpini, ale Austriacy musieli je dopiero utworzyć - tak narodzili się Kaiserschützen. Przy wsparciu artylerii i saperów Austriacy wybudowali w górach rozbudowany system okopów, transzei i zorganizowali transport zaopatrzenia przy pomocy kolejek linowych.
Pogrzeb dwóch żołnierzy poległych w bitwie na lodowcu Presena w maju 1918. Peio, 2012. W ostatnich dekadach następuje ocieplenie klimatu i lodowce pokrywające Alpy cofają się, odsłaniając pozostałości niemal zapomnianej Białej Wojny. Pierwszych odkryć dokonano w latach 90. ubiegłego wieku. Znaleziska były w zaskakująco dobrym stanie. Znaleziono nawet list miłosny, adresowany do Marii, który nigdy nie został wysłany.
Kiedy lód odsłaniał ciała, zwykle były one w naturalny sposób zmumifikowane. We wrześniu 2012 roku odnaleziono ciała dwóch Austriaków. Byli niebieskookimi blondynami w wieku 17-18 lat i obaj mieli rany postrzałowe głowy. Jeden z nich nadal miał swoją łyżkę zatkniętą za owijacz - żołnierze często tak robili, biegając od okopu do okopu i jedząc ze wspólnych garnków.
Linia frontu w 1918. Widok z Punta Linke. W takim miejscu największym wrogiem obu walczących stron były warunki atmosferyczne, które zabrały więcej istnień niż walka. Na tej wysokości temperatury nierzadko spadały poniżej -30 st. C, a lawiny pochłaniały tysiące ofiar.
Ciała dwóch austriackich żołnierzy odkryte na lodowcu Presena w 2012 roku. Mieszkańcy Peio pamiętają te wydarzenia z przekazów swych dziadków, ponieważ w odróżnieniu do innych przyfrontowych miejscowości, tej nigdy nie ewakuowano. Cesarz uznał, że najwyżej położona wioska cesarstwa jest symbolem potęgi państwa i nie może zostać ewakuowana. Mieszkańcy dostarczali żołnierzom żywności i pomagali w dostarczaniu zaopatrzenia, zajmowali się także leczeniem rannych i chowaniem poległych. Na ich oczach krajobraz w jakim żyli całe swe życie zmieniał się - ze względu na długotrwały ostrzał artyleryjski szczyt jednej z gór, San Matteo, obniżył się o 6 metrów.
Zmumifikowane szczątki trzech żołnierzy habsburskich odnalezione w 2004 roku. Traktat pokojowy podpisany w 1919 roku w Saint-Germain-en-Laye przyznał Trentino Włochom. Przekazanie przebiegło bezboleśnie, nikt się nie buntował, ani nie sprzeciwiał. Tutaj ludzie i tak żyli w takim odcięciu od otaczającego ich świata, że przynależność państwowa była mało znaczącym wpisem w dokumentach, a rząd włoski przyznał im pewien stopień autonomii. Mieszkańcy Peio nadal pili grappę, jedli knödele i mówili po włosku (język ten był jednym z 12 oficjalnych języków cesarstwa), ale nigdy nie zapomnieli o swojej historii.
Tunel wykuty przez austriackich żołnierzy w Punta Linke. Wielu przodków dzisiejszych mieszkańców Peio walczyło po stronie Habsburgów, więc kiedy dziś odsłaniają się ciała, są traktowane jak ciała rodziny - dziadków i pradziadków. W 2004 roku Maurizio Vicenzi, przewodnik górski i dyrektor muzeum, natrafił na trzy ciała żołnierzy austriackich, które zwisały do góry nogami na zboczu w pobliżu San Matteo, na wysokości 3 600 metrów. Ponieważ żołnierze nie mieli broni, a kieszenie mieli wypchane bandażami przypuszcza się, że byli sanitariuszami lub noszowymi i prawdopodobnie zginęli w czasie ostatniej bitwy o szczyt, która miała miejsce 13 sierpnia 1918 roku. Odnalezionych pochowano na cmentarzu San Rocco.
Dokumenty zawieszone na ścianie na stacji kolejki linowej w Punta Linke. W 2005 roku Vicenzi rozpoczął badania miejsca nazwanego Punta Linka, leżącego niemal 2 000 metrów ponad Peio. Odnalazł tam naturalną lodową jaskinię, wokół której znajdowało się wiele rozrzuconych przedmiotów - hełmy, pudła amunicji, buty. Po kolejnych poszukiwaniach, które odbyły się latem, odnaleziono drewnianą budę, która była stacją jednej z linii kolejki linowej, dostarczającej zaopatrzenie walczącym wojskom.
Stacja została wybudowana w pobliżu skalistego szczytu Punta Linke, a za nią znajdował się 30-metrowy tunel idący pod szczytem. Kiedy go odkryto był wypełniony lodem i trzeba było go udrożnić przy pomocy dmuchaw ciepłego powietrza. W czasie wojny drewniane skrzynki były wwożone na górę kolejką linową, następnie przenoszone tunelem, a na koniec opuszczane, ostatnim odcinkiem kolei linowej, na linię frontu leżącą 1 200 metrów poniżej.
Odnaleziony austriacki karabin stopniowo odsłaniany przez topniejący lód. Wewnątrz stacji znajdował się silnik Sendlinga wyprodukowany w Monachium, uszkodzony przez wycofujących się Austriaków, teraz został odrestaurowany. Na ścianie stacji odnaleziono (i pozostawiono) trzy dokumenty - ręcznie napisaną instrukcję obsługi silnika, stronę z magazynu ilustrowanego i kartkę pocztową zaadresowaną do chirurga korpusu inżynieryjnego Georga Kristofa, od żony z Bohemii. Kartka została podpisana po czesku "Twoja porzucona kochanka".
Muzeum wojny w Peio. Większość z odnalezionych przedmiotów trafia do tutejszego muzeum i jest udostępniana zwiedzającym. W ciągu ostatnich 20 lat odkryto 80 poległych żołnierzy i najprawdopodobniej pojawią się następne ciała. Nadal jednak nie odnaleziono ciała 24-letniego kapitana Arnaldo Berniego, który dowodził Włochami w czasie ataków na San Matteo 13 sierpnia 1918. Najpierw poszukiwali go jego podwładni, następnie jego przyrodnia siostra Margherita, a teraz Vincezi i mimo wielokrotnych wypraw na przestrzeni blisko 100 lat nie natrafiano na jego ciało.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą